O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja teĹź zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliĹźej
Psi vacat
Po PO?
ChĂłr dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

Powrót do archiwum

1.04.2003 DRYF OGÓLNY - I CO DALEJ?

Każdy już widzi, nawet zwolennicy lewicy, że ten rząd dryfuje. Ale na miejscu prawicy nie wpadałbym w zachwyt z tego powodu. Dryf bowiem, jak poucza doświadczenie, to niezmiernie trwała i korzystna dla rządzących sytuacja. Społeczeństwo nie jest wówczas zaskakiwane istotnymi decyzjami, czy, nie daj Bóg!, reformami. Opozycja traci wigor, gdyż krytykować marazm jest stokrotnie trudniej niż konkrety. Zresztą, opozycja ma skłonność do marazmu, a przebudza się tylko w takich momentach, kiedy rząd dostarczy jej amunicji. Patrz choćby tzw. afera Rywina.

Kiedy więc zastanawiam się nad najbliższym rokiem, półtora w polityce polskiej, plany Millera i Kwaśniewskiego wydają się najważniejsze. To niedobrze, ponieważ plany te w praktyce nie będą zapewne zbytnio różnić się od siebie. Tak, jak teraz Miller, tak później Kwaśniewski jeśli przejmie SLD i nawet doda do niego części innych ugrupowań - jest i będzie zakładnikiem własnych protektorów biznesowych, a także własnego aparatu partyjnego. Ten układ, powtórzę, niezależnie od wyniku konfrontacji personalnej między Millerem i Kwaśniewskim, nie zapowiada istotnych zmian w kształcie i sposobie funkcjonowania III RP. Będzie to, de facto, wspomniane już dryfowanie... Zawarte w środę, 2 kwietnia, kolejne porozumienie między prezydentem i premierem zakładające przecież, że opozycja ma się wyrzec swoich dążeń do reformowania państwa w imię wstąpienia Polski do UE i na rzecz przyszłorocznego zwycięstwa wyborczego SLD jest tego dobitnym świadectwem. br>

Co może zmienić tę sytuację?

W scenariuszu czarnym przegrane referendum europejskie. Konsekwencją odrzucenia akcesu do UE byłaby dymisja rządu i przedterminowe wybory jesienią tego roku, według starej ordynacji wyborczej. Przyniosłoby to, należy się spodziewać, zwycięstwo SLD, ale również znaczące rezultaty Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Platforma Obywatelska na pewno, a Prawo i Sprawiedliwość być może zostałyby sprowadzone do roli niewielkich klubów sejmowych. Z kim wówczas SLD by rządziło? Najpewniej, tak jak dziś z Samoobroną, ale trudno już wówczas byłoby powiedzieć czy to pies macha ogonem czy ogon psem.Lepper zapewne poczuł szansę zerwania się z uwięzi i zrywa koalicję samorządową z SLD, czym osłabia Leszka Millera. Kolejnym punktem dla Samoobrony i żółtą kartką wręczoną przez szefa Samoobrony, a właściwie jego mocodawców, premierowi - może stać się zgodne głosowanie wszystkich poza SLD za odwołaniem ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Tak naprawdę nawet dziś trudno już mieć pewność, czy SLD-owski doktor Frankenstein panuje nad Golemem-Samoobroną? Może chodzi tylko o to, żeby prokuratorzy przestali nachodzić posłów Leppera, a może o coś więcej.

W scenariuszu mniej czarnym po wygranym referendum europejskim, obóz rządzący szykuje się do przedterminowych wyborów w czerwcu 2004r., przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego, a opozycja... No, właśnie, co robi w tym czasie opozycja? Czy wreszcie żmudnie pracuje, żeby przygotować się programowo i kadrowo do przejęcia władzy? Czy jest nadal tak amatorska jak w większości wypadków daje się to dzisiaj zauważyć? Czy przykładowo Platforma Obywatelska jest w stanie wyciągnąć wnioski z faktu, że znalazła się na równi pochyłej? Czy Prawo i Sprawiedliwość ocknie się, że ławkę kadr sensownych ma zbyt krótką, nawet jak na Warszawę, a co dopiero mówić o całym państwie? Czy obie te partie a w tej chwili od ich działania zależy przyszłość opozycji prawicowej zechcą wyciągnąć konstruktywne wnioski? Pytań jest, niestety, więcej niż odpowiedzi.

Smutne doświadczenia wcześniejszych rządów prawicowych i AWS pouczają, że politycy wolą gadać niż pracować. I wprawdzie SLD okazało się równie, jeśli nie bardziej nawet, amatorskie w działaniu, ale to słaba pociecha, ponieważ to lewica ma władzę i sama jej nie odda.

Po apelu opublikowanym w Rzeczpospolitej na rzecz jedno mandatowych okręgów wyborczych, wielu polityków, również w rozmowach prywatnych z niżej podpisanym, zgłaszało zastrzeżenia, uwagi krytyczne do tego pomysłu. Niektóre argumenty (np. możliwość wprowadzania do parlamentu posłów przez grupy przestępcze, rozdrobnienie parlamentu, radykalne obniżenie poziomu parlamentarzystów, praktyczna utrata kontroli nad funduszami wyborczymi) są istotne i trzeba je wziąć pod uwagę, zwłaszcza, gdy pierwszy raz stosować się będzie ordynację większościową. Możliwe jest przecież wbudowanie w nią systemu zabezpieczeń przed zjawiskami patologicznymi.

Politycy krytykujący ten pomysł zapominają jednak, że od czegoś trzeba zacząć zmiany w III RP. Nie są to zmiany jedyne, ani wystarczające. Warto przemyśleć cały układ władz państwowych, ponieważ poza dwuwładzą mocnego premiera wybieranego przez parlament i słabego prezydenta wybieranego w wyborach powszechnych, jest również problem zanikania rozdziału między władzą ustawodawczą i kontrolną a rządem (parlament staje się maszynką do głosowania) oraz zbytniego podporządkowania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości rządowi. Monteskiusz przewraca się w grobie!

Problemów jest zresztą sto razy więcej. A demokracja w obecnym kształcie wyraźnie sobie z nimi nie radzi. Pomysł większościowej ordynacji wyborczej i jednomandatowych okręgów to pomocna dłoń wyciągnięta do obecnych liderów partyjnych, żeby to oni właśnie rozsądnie, ale i zdecydowanie mogli przebudować Państwo Polskie. Wstrząs może być kontrolowany, albo niekontrolowany. Jeśli politycy demokratyczni tego nie zrozumieją, zastąpią ich populiści.

Ba, ale żeby zacząć potrzebne zmiany, prawica powinna szykować programy: gospodarczy, przebudowy państwa, socjalny, podatkowy. Szykować też gabinet cieni, żeby przyszli ministrowie mogli zastanowić się o co im w tym państwie chodzi, a wyborcy ocenić, czy tacy ludzie im odpowiadają. I to wszystko ugrupowania prawicy miałyby zrobić razem, a przynajmniej PO i PiS powinny zapowiedzieć, że po wyborach utworzą wspólny rząd... Czuję przez skórę, że sobie zbyt pofantazjowałem. Dryf jest nadal niestety - główną cechą polskiej sceny politycznej, mimo fajerwerków w rodzaju sejmowej komisji śledczej.

Powrót do archiwum