O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyjÄ…
Ja teĹĽ zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciÄ…ganie
IV RP coraz bliĹĽej
Psi vacat
Po PO?
ChĂłr dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

KsiÄ…ĹĽki


Email

Powrót do archiwum

Ten ton

"C'est le ton qui fait la chanson". Ton czyni piosenkę, mawiaj± Francuzi, czyli wszystko zależy od sposobu powiedzenia, od intonacji głosu. Od motywów i intencji tego, kto mówi. Mam to porzekadło w pamięci, gdy słyszę coraz więcej zarzutów pod adresem nowego prezydenta stolicy. Przykłady s± poważne. Bezpardonowe wyrzucanie pracowników. Paraliż decyzyjny. Kontrole zamiast działania. Własna kariera polityczna stawiana ponad dobro miasta. Brak wizji Warszawy przyszło¶ci, może wręcz niechęć do takiej wizji.

Ale te krytyki trac± na znaczeniu, gdy zauważymy, że formułuj± je głównie ludzie odsunięci od władzy w stolicy i ich urzędnicy. Paraliż decyzyjny oznacza wówczas, tak naprawdę, żal, że : ja już o niczym nie decyduję. Wyrzucanie- opisuje zwalnianie krewnych i znajomych mojego królika. Kontrole zamiast - to lęk przed wykryciem nadużyć. Kariera ponad miastem ujawnia zawi¶ć polityczn±.

Uwzględnienie tego tonu czyni, jak łatwo zauważyć, już całkiem inn± piosenkę z litanii narzekań, jakie ukazały się w mass-mediach na pierwsze półrocze prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Nie ma jednak jak zauważył niegdy¶ nieoceniony Stanisław Bareja róży bez ognia. Na miejscu prezydenta, wolałbym się przegl±dać w zwierciadle takiej stronniczej krytyce, zamiast pławić w słodkich słówkach podwładnych. Tym bardziej, że zasad± numer jeden dla przyszłego pretendenta do prezydentury kraju musi być chwalebna ostrożno¶ć. Trudno mieć o to do niego pretensję, przecież je¶li wyleci na minie, to na pewno nie zrobi już niczego dobrego ani w Warszawie, ani gdziekolwiek indziej; no, chyba, że we własnym domu.

Ostrożno¶ć jest tym bardziej wskazana, że wokół aż gęsto od życzliwych. Po pierwsze dlatego, że taka jest natura działań publicznych, a zwłaszcza politycznych. Po drugie ponieważ każda próba ograniczenia prywaty lub zmiany jej charakteru narusza ważne interesy wielu ludzi i grup. Prezydent wie o tym doskonale, tym bardziej, że sam nie należy do przesadnie delikatnych i grzecznych polityków. Zmiana władzy w Warszawie i zamierzona zmiana władzy w całym kraju wywołuj± coraz ostrzejsze przeciwdziałania.

Ma więc Dyndała-Kaczyński to czego chciał, i nie ma go co żałować. Ale je¶li nawet musi polec w Warszawie, to niech tak się stanie w walce o dobro tego miasta, a nie w wyniku zaniechania lub samozadowolenia. Skoro minęło już pół roku prezydentury, skoro ustawa o Warszawie pozwoliła szefowi miasta na swobodny dobór swoich współpracowników na wszystkich urzędowych szczeblach, skoro warszawiacy tak dużo nadziei i zaufania położyli w nowym prezydencie, to niechże Lech Kaczyński przedstawi wreszcie wizję swojej Warszawy! Bez odwagi w widzeniu przyszło¶ci i bez odwagi działania na jej rzecz, można obudzić się w całkiem innym miejscu niż się chciało. Teraz już trzeba miasto budować, według tych nowych zapowiadanych zasad, żeby zrobić na jego rzecz co¶ dobrego. Czas samych kontroli i porz±dków min±ł.

Je¶li zabraknie u prezydenta Kaczyńskiego tego nowego tonu, to litania narzekań na jego rz±dy nabierze innej barwy. Jak mawiano w PRL-u : słusznej.

Powrót do archiwum