![]() |
O autorze Publikowane w 2005: ArtykuĹy Bez zmiĹowania, ale z gĹowÄ OczywiĹcie, Ĺźe chodzi o wĹadzÄ WziÄte z sufitu Gra o asekuracyjÄ Ja teĹź zapraszam pana premiera! ZajrzeÄ pod atrapÄ Zbudujmy pomost! Starsze teksty znajdziecie w Archiwum Komentarze i felietony Wojna na przeciÄ ganie IV RP coraz bliĹźej Psi vacat Po PO? ChĂłr dziewic Starsze teksty znajdziecie w Archiwum Felietony warszawskie A wiÄc, wojna! Bajania noworoczne DwakroÄ zmyĹlny Paragraf 2(1)2 Bez propagandy, rzeczowo Ratusz bez gĹowy Koalicja skwitowana DodawaÄ, nie odejmowaÄ Poker o wiÄcej Rura i ĹabÄdĹş Feta w nieco gorzkim sosie Proste marzenia Starsze teksty znajdziecie w Archiwum KsiÄ Ĺźki |
Powrót do archiwum Szlachetne przeciąganie Pałac Kultury i Nauki przez krótki czas noszący imię Józefa Wissarionowicza Stalina zawsze budził duże emocje. Najczęściej negatywne, wynikające z symbolu, jakim w istocie miał być mimo nazwy dar narodu radzieckiego dla narodu polskiego, podporządkowania Warszawy i Polski sowieckiemu okupantowi. Dlatego też po upadku PRL-u od razu pojawiły się pomysły zburzenia tego gmachu i wreszcie sensownego zagospodarowania wielkiego placu w centrum stolicy. Nie ukrywam, że od zawsze byłem gorącym zwolennikiem takiego posunięcia. I nie chodziło mi tylko, a nawet nie głównie, o walory urbanistyczne, lecz o symbol zrzucenia obcego jarzma. Jak uczyniono w 1918r. burząc cerkiew w centrum Warszawy. Jednak moim przekonaniem, że to jest jedynie słuszna droga zachwiał Czesław Bielecki, proponując najpierw przekształcenie PKiN w muzeum soclandu, a następnie organizując w salach Pałacu w 50-tą rocznicę śmierci Stalina wystawę na temat zbrodni komunizmu. Co prawda, niektórzy takie działania porównali do spisanej przez Jamesa Boswella rady nieocenionego doktora Samuela Johnsona, że ogórek trzeba dobrze pokroić, przyprawić pieprzem i octem, a potem wyrzucić, gdyż nie nadaje się do niczego. Ale była to, jak czas pokazał, wyraźna i niesprawiedliwa złośliwość. Pałac jeszcze się do czegoś nadaje. Parę dni temu odbyło się w PKiN spotkanie, które moim zdaniem - ostatecznie poświadcza, że to Bielecki ma rację, a nie jego adwersarze. Otóż, Stowarzyszenie Wolnego Słowa (utworzone przez środowisko Niezależnej Oficyny Wydawniczej, NOWA) zgromadziło po latach tych, którzy niegdyś wolnym słowem przeciwstawiali się komunizmowi. Tworząc je, drukując, nagrywając i rozpowszechniając. Kiedy zaśpiewali, na żywo lub z taśmy, Jan Krzysztof Kelus, Jacek Kaczmarski, Stanisław Klawe, Leszek Wójtowicz, Jacek Kleyff, a słuchali ich ludzie, którzy choć trochę przysłużyli się temu, że dziś zamiast PRL-u mamy III RP, to i sam Pałac stał się od razu sympatyczniejszy. Duch przecież jest ważniejszy od materii. Notabene, warto o tym pamiętać dzisiaj, kiedy PRL-u wprawdzie nie ma, ale po kątach chichocze jego eseldowski sobowtór. Z informacji Lecha Isakiewicza, szefa zarządu Pałacu, wynika, że to swoiste przeciąganie PKiN-u z komunizmu do demokracji - będzie miało jeszcze interesujący ciąg dalszy, z wielkim finałem w postaci, jakby to dziwnie nie brzmiało, publicznego wejścia tego gmachu, czyli i symbolicznie Warszawy, do Europy wiosną przyszłego roku. Szczegółów nie zdradzę, żeby nie odbierać pierwszeństwa pomysłodawcom tych imprez. Oczywiście, w Polsce, a i w samej Warszawie, więcej jest miejsc, które warto by przeciągnąć na stronę demokracji. Samorząd chociażby mógłby być bardziej miejscem działań pro publico bono miast areną, jak często bywa, nieprzystojnej prywaty. Ale od czegoś trzeba zacząć. Na początek zatem może być i Pałac. - Dobre i to jak powiedział kowal, trafiając rozgrzaną podkową w żonę zamiast w czeladnika. |