O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja teĹź zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliĹźej
Psi vacat
Po PO?
ChĂłr dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

Powrót do archiwum

Setka warszawska

Kiedy czytam kolejne doniesienia o tym, że prokuratura bada, dlaczego (byli) urzędnicy miejscy dbali w swojej pracy tylko o interes własny, a nie Warszawy, to przychodzą mi na myśl pewne rankingi, pojawiające się w mass-mediach. "Wprost" pracowicie od lat konstruuje przecież listę "100 najbogatszych Polaków", "Polityka" od niedawna usiłuje ułożyć ranking "100 krajowców, płacących największe podatki", kolorowe magazyny co i rusz publikują listy "100 najpopularniejszych w mediach albo innym showbiznesie". Manii tej uległy skądinąd stateczne ośrodki badania opinii publicznej, które co miesiąc informują opinię publiczną jakby ona sama nie wiedziała!- jakie ma u niej notowania "100 najważniejszych polityków".

Działania te są niewątpliwie przejawem troski o obywatela i jego świadomość. Jednocześnie jest to realizacja konstytucyjnego prawa każdego Polaka do informacji i wiedzy, ze szczególnym uwzględnieniem wolności obiegu myśli i opinii oraz prawa do edukacji. Nie przeczę, że można na tych listach "100" odnaleźć ciekawe i pożyteczne informacje. Ale przecież są to z obywatelskiego punktu widzenia notowania niezbyt istotne. One, jakby powiedział klasyk, dotykają tylko powierzchni rzeczy, a ich plusy ujemne wyraźnie przeważają nad dodatnimi. Nie warto zatem robić ich miejskiej odmiany, np. 100 najbogatszych warszawiaków.

Czas, żeby mass-media i ośrodki badań społecznych zabrały się do porządnej pracy. Niech dziennikarze i socjologowie przestaną błądzić po marginesach III RP. Ojczyzna wymaga złapania byka za rogi. Do wspomnianych list trzeba koniecznie dodać takie, które pozwolą nam wejść do Europy z podniesioną głową.

Stara mądrość ludowa mówi, że sukces ma stu ojców, porażka jest sierotą. Myślę zatem, że nie powinno być kłopotów z ustaleniem składu pierwszej proponowanej przeze mnie listy. Wręcz, podejrzewam, będą ustawiać się kolejki chętnych do wpisania na poczesnym miejscu. Odpowiedzialne dziennikarstwo stanie przed poważnym wyzwaniem: jak uporać się z szumem informacyjnym , jak z natłoku sprzecznych danych wyłuskać prawdę? Już widzę jak zafrasowany redaktor układa sporządzony techniką "białego wywiadu" bilans największych afer i nieprawości III RP, uporządkowany według starego rzymskiego pytania prawników: cui prodest? Komu to służy, komu przyniosło korzyść? A prof. Tomasz N. z lekkością nabytą w sejmowej komisji śledczej mówi do nachalnego kandydata: proszę się nie pchać do pierwszej dziesiątki, dla pana przeznaczyliśmy doniesienie do prokuratury ledwie szczebla rejonowego!

W ten sposób powinniśmy szybko i skutecznie dopracować się najpierw aktualnej listy 100 warszawskich ojców chrzestnych, a następnie 100 ogólnopolskich. To niewątpliwie poszerzy naszą wiedzę "w domenie", ale bądźmy szczerzy nie oznacza jakościowej zmiany "w temacie". Dlatego najwyższy czas na prawdziwą rewolucję. Proponuję ułożenie listy "100 uczciwych w polskim życiu publicznym". Żeby jednak nie porywać się z motyką na księżyc, może zacząć skromniej od 100 uczciwych w Warszawie? I stopniowo, miasto po mieście, skrzykiwać obywateli w całym kraju. Tylko czy znajdziemy chętnych, skoro już starożytni Rzymianie mówili:" Probitas laudatur et alget", uczciwość zbiera pochwały, ale umiera z zimna.

Powrót do archiwum