O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja teĹź zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliĹźej
Psi vacat
Po PO?
ChĂłr dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

10.11.2004

Nie na piękne oczy

Spór o kształt ustroju Warszawy, czyli mówiąc po ludzku o to, czy miastem rządzić ma prezydent wybierany bezpośrednio przez warszawiaków, czy radni typowani przez partie, ma oczywiście charakter czysto polityczny. Zwolennicy starego porządku dobrze czuli się w sytuacji, gdy odpowiedzialność za decyzje rozmywała się, a mieszkańcy stolicy nie bardzo wiedzieli do kogo kierować pretensje za zły stan miasta. Z kolei, zwolennicy Lecha Kaczyńskiego zapominają nieraz, że system władzy jest przede wszystkim techniką rozwiązywania problemów, a nie wartością samą w sobie.

Pozornie drobny przykład. Miejska spółka komunikacyjna ogłasza przetarg na nowe tramwaje. Niestety, już w góry wiadomo, że dla warszawiaków ten przetarg jest porażką, niezależnie od tego, jaka firma go wygra. Dlaczego? Ponieważ miasto jest zainteresowane tylko wagonami wysokopodłogowymi. Bo są znacznie tańsze. Czy Warszawa jest na tyle biedna, że musi mieć archaiczny transport publiczny? Nic na to nie wskazuje. A jednak ktoś, kto ma kłopoty ortopedyczne lub jest po prostu starszy i słabszy fizycznie, ma być pozbawiony możliwości poruszania się po mieście. Od razu sam siebie poprawię. To nie władze miasta tak zdecydowały. Prezydenci mogą z otwartym czołem zapewniać o tworzeniu miasta przyjaznego mieszkańcom. Decyzję o tramwajach wysokopodłogowych podjęła spółka miejska. Spółka musi kierować się rachunkiem ekonomicznym. Cena jest dla niej ważnym argumentem. Racje ogólne, publiczne nie muszą interesować szefów takiej spółki. Ale jak to jednak jest, że wybraliśmy prezydenta, żeby rozwiązywał miejskie problemy całościowo, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i dobrem publicznym, a o standardzie komunikacji miejskiej decyduje rachunek ekonomiczny jednej spółki? Mam wrażenie, że coś jest tu postawione na głowie.

Sukces Lecha Kaczyńskiego u warszawskich wyborców wyniknął m.in. z tęsknoty mieszkańców za sprawnym, racjonalnym, zarządzaniem miastem. Oczywiście, każda administracja musi zaznać porażek, popełniać błędy itd. Gdy dzieje się taki skandal jak czyny kryminalne strażników miejskich w klubie "Labirynt", to trzeba wyciągać wnioski personalne, również wobec szefów danej instytucji. Jednak nie sposób tu obwiniać kierownictwa miasta. O winie prezydenta czy jego zastępców można by mówić tylko wówczas, gdyby próbowali tę sprawę zatuszować.

Z tramwajami to już inna sprawa. Dzisiejsze decyzje, co ma jeździć po warszawskich szynach, będą skutkowały przez długie lata. Warszawiacy jednak nie będą mieli pretensji o tramwaje wysokopodłogowe do mało komu znanej spółki miejskiej, ale do prezydenta stolicy. I, moim zdaniem, słusznie. Został przecież wybrany po to, żeby miasto poprawiać. A wyraźnie nie służy temu, ani proponowany przez lewicę - rozbiór dzielnicowy Warszawy, ani rozbiór na miejskie spółki. Nie zmierzam do centralizacji spółek. Może warto się raczej zastanowić nad prywatyzacją? Wówczas miasto, jako główny kupujący usługi bo przecież komunikacja publiczna zawsze będzie dotowana z podatków - określałoby ich wymagany standard. Łatwiej będzie bogatemu samorządowi wymusić z prywatnej firmy odpowiednie usługi niż pasażerom skłonić miejską spółkę transportową do poprawy działania.

Rzymianie zaczynali posiłek jajkami, a kończyli jabłkami. Stąd wzięło się znane powiedzenie abstract ovo usque ad mala, w znaczeniu: od początku do końca. Skoro więc prezydent otrzymał z woli wyborców duże uprawnienia, powinien rozwiązywać problemy całościowo i skutecznie. Dlatego irytuje mnie, gdy wprawdzie pośrednio, ale chce nam zafundować przestarzałe tramwaje. Nowoczesnej komunikacji miejskiej zaś ani widu, ani słychu.