O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja teĹź zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliĹźej
Psi vacat
Po PO?
ChĂłr dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

Warszawa za wyprawkę

Czy opłacił się nam zlot różnych możnych europejskiego świata w Warszawie?

Niezależnie od przebiegu demonstracji alterglobalistów a oddaję ten tekst do redakcji przed ich czwartkową manifestacją wydatki poniesione z pieniędzy podatników są poważne. Same koszty organizacji i zabezpieczenia szczytu sięgnęły 30 milionów złotych. Do tego trzeba dodać koszty zamknięcia sklepów, punktów usługowych, rozmaitych firm, objazdy drogowe, kłopoty komunikacyjne itd.itp. Wprawdzie miasto otrzyma zapewne zwrot poniesionych nakładów z budżetu państwa, ale tak czy inaczej podatnik zapłaci. Firmy zaś, które musiały zawiesić swoją działalność, a nieraz również zapłacić za dodatkowe zabezpieczenie swoich szyb, odnotują stratę za ostanie trzy dni kwietnia. To prawdziwi sponsorzy szczytu.

Co otrzymujemy w zamian? Trochę uwagi europejskich mediów w przeddzień wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Niezbyt duże tej uwagi, bo i goście szczytu mniej ważni, raczej kategorii B niż z ekstraklasy. Dotyczy to tak polityki, jak biznesu. Ktoś złośliwy mógłby zauważyć, że jaka pozycja Polski w Europie, taka ranga szczytu warszawskiego. Na szczycie, oczywiście, nie załatwia się też żadnych interesów, nie podpisuje umów handlowych, nie inicjuje przedsięwzięć biznesowych. To bardziej targowisko próżności niż forum, mające jakiekolwiek praktyczne znaczenie. Mimo to jednak nie chciałbym przyłączać się do chóru malkontentów. Czasem przecież warto urządzić spektakl dla samego spektaklu. To takie koszty reprezentacyjne. Akcent, podkreślający, że już naprawdę jesteśmy członkiem świata zachodniego.

Ale są również korzyści praktyczne. Okazuje się, że Warszawa może być miastem przyjaznym zwykłym mieszkańcom. Wystarczy widoczna obecność policji na ulicach, żeby gdzieś się nagle rozpłynęły watahy podgolonych dresiarzy, żeby o połowę spadły kradzieże, żeby radykalnie zmniejszyła się liczba wypadków samochodowych. Wprawdzie po doświadczeniach nowojorskich wiadomo od dawna jak poprawić bezpieczeństwo w mieście, ale w Polsce nie chciano tego ani zrozumieć, ani zrobić. Może ta praktyczna lekcja z dni szczytu zaowocuje wreszcie zmianą pracy policji na co dzień? Oczywiście, nie chodzi mi o demonstracje siły w rodzaju bezustannych przejazdów kolumn policyjnych na sygnale, jakie odbywały się w intencji alterglobalistów, czy o inne działania i zabezpieczenia w związku z tymi grupami. Mam na myśli ciągłą, widoczną obecność normalnych patroli i reagowanie z ich strony na pozornie drobne w rodzaju przeklinania czy ordynarnego zachowania się w miejscach publicznych przejawy łamania spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Dlaczego tak nie może być na co dzień? Dlaczego wciąż słyszymy o kolejnych planach wyprowadzenia policjantów zza biurek na ulice i kończy się tylko na planach? Przecież w czasach tak dużego bezrobocia nie jest chyba problemem właściwy dobór pracowników do policji?

Na europejski szczyt gospodarczy w Warszawie można zatem popatrzeć również jak na wielki logistyczny poligon doświadczalny, również w sensie asekuracji przed zagrożeniem terrorystycznym. Publiliusz Syrus z Antiochii, wyzwoleniec rzymski żyjący w I wieku p.n.e., pisał w swoich w Sentencjach: Dzień następny jest uczniem poprzedniego. Jeśli tylko władze rządowe i samorządowe potrafią uzyskaną dzięki ćwiczeniom na tym poligonie wiedzę spożytkować, to wspomniane na początku 30 milionów złotych nie pójdzie w błoto.