O autorze Publikowane w 2005: ArtykuĹy Bez zmiĹowania, ale z gĹowÄ OczywiĹcie, Ĺźe chodzi o wĹadzÄ WziÄte z sufitu Gra o asekuracyjÄ Ja teĹź zapraszam pana premiera! ZajrzeÄ pod atrapÄ Zbudujmy pomost! Starsze teksty znajdziecie w Archiwum Komentarze i felietony Wojna na przeciÄ ganie IV RP coraz bliĹźej Psi vacat Po PO? ChĂłr dziewic Starsze teksty znajdziecie w Archiwum Felietony warszawskie A wiÄc, wojna! Bajania noworoczne DwakroÄ zmyĹlny Paragraf 2(1)2 Bez propagandy, rzeczowo Ratusz bez gĹowy Koalicja skwitowana DodawaÄ, nie odejmowaÄ Poker o wiÄcej Rura i ĹabÄdĹş Feta w nieco gorzkim sosie Proste marzenia Starsze teksty znajdziecie w Archiwum KsiÄ Ĺźki |
Powrót do archiwum Duch miasta We wspomnieniach o Franciszku Fiszerze (zebranych przez Romana Lotha, a wydanych w ubiegłym roku przez ISKRY) można wyczytać, że w cukierni Muecka na rogu Nowego Światu i placu św.Aleksandra (dziś Trzech Krzyży) spotykali się regularnie Stefan Żeromski, Władysław Reymont, Andrzej Niemojewski, Bolesław Leśmian, Andrzej Strug, Adolf Nowaczyński, Zofia Nałkowska, Xawery Dunikowski... i wiele innych jeszcze osób, których nazwiska figurują w każdej encyklopedii. Po wojnie, mimo PRL-u, takie miejsca promieniujące myślą też się jeszcze zdarzały, choćby kawiarenka PIW-u przy ulicy Foksal. Ba, ja sam pamiętam, że w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w kawiarni Czytelnika na ul.Wiejskiej spotykali się m.in.Tadeusz Konwicki, Gustaw Holoubek, Ryszard Kapuściński, a w kawiarni Ekonomistów na ul.Nowy Świat rezydował nestor polskiego socjalizmu i współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników Edward Lipiński otoczony wianuszkiem wiernych uczniów. Takie właśnie postaci, a do najbarwniejszych na pewno należał Franciszek Fiszer, tworzą klimat miasta, nadają mu ducha. Już Cyceron, w Rozprawach tuskulańskich, zawarł jakże ważne spostrzeżenie: O, filozofio, Przewodniczko życia! Tyś miasta zrodziła, Tyś rozproszonych ludzi do społecznego zaprosiła życia (podaję w tłumaczeniu Stanisława Skały). To prawda: bez myśli miasta umierają. I tak się dziś dzieje z Warszawą. Przejdźmy się choćby po ulicach, których nazwy przed chwila przytoczyłem. Wzdłuż Łazienek wiszą rodzimego autorstwa - marne fotografie pięknych dzikich zwierząt, a jeszcze niedawno cieszyła nas tam wspaniała wystawa Ziemia z nieba ze zdjęciami cudzoziemca - Yanna Arthus-Bertranda, zapierającymi dech w piersiach. Zapewne sąsiedztwo rządu wpłynęło na radykalne obniżenie poziomu. Obok, na ulicy Wiejskiej, statyści z parlamentu opanowali wspomnianą kawiarnię Czytelnika, zastępując ducha tego miejsca politycznym miałkim gwarem. Ulicą Nowy Świat też strach chodzić, gdyż pełno tam prokuratorów, nieustannie wizytujących szkołę dziennikarską. Swoją drogą, jest jakąś ironią losu, że przedstawiciele naszej dziennikarskiej profesji, tak ochoczo pouczający innych jak mają robić to czy tamto, karcący polityków za nieudolność, sami nie potrafią w tak prestiżowym miejscu Warszawy stworzyć czegoś przyzwoitego. Dalej, aż do Uniwersytetu Warszawskiego, też nie uświadczy się cienia myśli. Warszawa bez ducha to tylko szare, brzydkie mury. Gdzie się podziała warszawska elita? Gdzie możemy porozmawiać o sprawach publicznych? Gdzie możemy spotkać i posłuchać ludzi rozumnych? Nie chcę mnożyć pytań, nie chcę narzekać. Zaapeluję zatem pozytywnie: słuchajmy mądrości klasyków! Niech wskazanie Cycerona natchnie obywateli Warszawy chęcią zmiany tego miasta! Zacznijmy się gdzieś spotykać i publicznie rozmawiać o publicznych sprawach. Dajmy temu miastu, dajmy temu krajowi, myśl obywatelską. Ps. W poprzednim felietonie popełniłem niewybaczalny błąd, rozmnażając węzeł gordyjski i czyniąc z niego gordyjskie w ę z ł y. Przepraszam. Węzeł gordyjski był, oczywiście, jeden i ten to, choć misternie zapleciony, ale pojedynczy węzeł przeciął Aleksander Wielki. Być może, na moje zaćmienie umysłowe wpływ miało przeświadczenie, że w naszym kraju jest nie jeden, a bardzo wiele dramatycznych problemów do rozwiązania; na pozór zaś są one nierozwiązywalne. Znajdzie się nowy Aleksander? |