O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja teĹź zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliĹźej
Psi vacat
Po PO?
ChĂłr dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

Powrót do archiwum

Gdzie jest piwo pogrzebane?

Kiedy możni tego świata zapowiadają generalne porządki, to lepiej nie pyskować, stulić uszy i bić brawo, a po cichu robić dalej swoje. Zapał szybko możnym minie, życie zaś jak wiadomo ma swoje prawa i nie znosi próżni. Jak pisał w siedemnastym wieku Hugo Grotius w swoich księgach o prawach wojny i pokoju: Nawet Bóg nie może sprawić, by dwa razy dwa nie było cztery (tłum.Remigiusza Bierzanka). Będzie więc jak było. Te mało odkrywcze uwagi przychodzą mi do głowy, gdy widzę, co się dzieje z ogródkami piwnymi nad Wisłą.

Najpierw były szumne zapowiedzi nowych władz samorządowych, że ogródki piwne owszem, są dla ludzi, ale w formie cywilizowanej, bez blokowania Wisłostrady, chuligaństwa, wrzasków i dewastacji nadrzecznych bulwarów. Jednym słowem, w miejscach i warunkach, które się do tego nadadzą. Włodarze miasta mieli pomyśleć nad nowymi, sensownymi lokalizacjami. Znad Wisły miały przybytki piwnych rozkoszy zniknąć.

Po paru tygodniach okazało się, że większość nie zniknęła i nie zniknie, albowiem to nie samorząd miejski zarządza znaczną częścią tamtych terenów. Odkrycie tego faktu było niewątpliwie dużym i przykrym zaskoczeniem dla władz miasta. No, ale zawsze można było jeszcze namacalnie pokazać, że ogródek piwny może być miejscem sympatycznym, położonym nie uciążliwie dla otoczenia, przynoszącym dochód właścicielom i rozrywkę spragnionym. Nie zdziwiła mnie zatem informacja podana w Stołecznej kilka tygodni temu, że jeden z takich ogródków przeniósł się znad Wisły na Ursynów. W tradycyjne miejsce spacerowe mieszkańców Służewia i części bliskiego Ursynowa, tam gdzie rozciągają się tereny zielone nad strumykiem zwanym Smródką. Dziennikarz wydziwiał wprawdzie, że podobnie jak nad Wisłą nie ma tam miejsc postojowych dla samochodów, więc zapewne zacznie się blokowanie dużej ulicy przelotowej Dolina Służewiecka, ale przecież kto by przyjeżdżał samochodem na piwo?

Władze dzielnicy Mokotów wydały stosowne zezwolenia i ogródek rozpoczął działalność. Przeszła ona wszelkie oczekiwania. Pijackie wrzaski i grzmiąca muzyka do pierwszej, a i trzeciej w nocy! Kupa śmieci i butelek na trawie, śmierdzące trzy budki toaletowe, watahy podpitych młodych mężczyzn. Ludzie boją się tamtędy przechodzić po zmroku, a i w dzień nie jest zbyt przyjemnie.

Ktoś powie, że to normalne, wszędzie tak jest. Owszem, to prawda. Ale przecież dlatego właśnie, że miało być inaczej władze miejskie podniosły karzącą rękę na ogródki nad Wisłą. Ale oto druga ręka tych władz, w postaci urzędników z Mokotowa, pozwoliła na kontynuację złego stanu rzeczy. Tyle, że w innym miejscu. Jak mawiał świętej pamięci wielki publicysta Kisiel: od samego mieszania łyżeczką w szklance herbata nie robi się słodsza. Potrzeba cukru, w tym wypadku - cukru dobrego pomysłu.

Pomysłu jednak, jak widać, nadal nie ma. Złośliwi mogliby powiedzieć a dobiegły mnie takie głosy - że chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby urzędnicy na nowo wydawali pozwolenia. Ta procedura, jak wiadomo, przysparza urzędnikom ważności i innych wartości. Czyżby tu było piwo pogrzebane?

Powrót do archiwum