O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja teĹź zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliĹźej
Psi vacat
Po PO?
ChĂłr dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

Powrót do archiwum

Kaczor, kot i plan

Alicja, spotykając w krainie czarów Kota z Cheshire słynnego ze swoich uśmiechów, które trwały w powietrzu jeszcze długo po zniknięciu samego kota, spytała: Czy nie zechciałbyś mi powiedzieć, którędy mam teraz iść?

To zależy w dużym stopniu od tego, gdzie chcesz dojść odpowiedział Kot.

Właściwie to mi wszystko jedno rzekła Alicja.

W takim razie obojętne, którędy pójdziesz, odpowiedział Kot z Cheshire.

żebym tylko g d z i e ś doszła, dokończyła Alicja dla wyjaśnienia.

Och, na pewno dojdziesz powiedział Kot tylko musisz dość długo iść (dialog ten podaję w tłumaczeniu Roberta Stillera).

Trudno jak na razie coś rzetelnego powiedzieć o pierwszych decyzjach prezydenta Kaczyńskiego. Niewątpliwie zgodne są one z zapowiedziami z kampanii wyborczej o wymianie kadr w Ratuszu. Ale jeszcze nie wiemy, dokąd nas te zmiany personalne zaprowadzą? To, że prezydent ma do nich prawo, nie ulega wątpliwości. Wynika to z samej istoty wyborów bezpośrednich. Musi obsadzić urzędy swoją drużyną. Jak ją dobierze, jak zainspiruje i pobudzi do działania, takie będzie miał efekty i taki rachunek wystawią mu kiedyś wyborcy, a jeszcze wcześniej dziennikarze.

To nie jest osobista gra prezydenta, choć to on ponosi największe ryzyko polityczne tej gry. Dla warszawiaków pytanie główne brzmi: co z tej gry będzie miała Warszawa? Obietnice wyborcze zwykle są mało konkretne. Zwiększenie bezpieczeństwa, zmniejszenie korupcji, usprawnienie komunikacji, służby zdrowia itd.itp. Ale to, co dobre dla kandydata walczącego o głosy elektoratu, nie przystoi już sprawującemu urząd. Kadencja trwa cztery lata, we władztwie miasta jest z grubsza 10 miliardów złotych rocznie i 10 tysięcy posad. Do czego i w jaki sposób Lech Kaczyński chce użyć tego niemałego potencjału? Co, w jakiej kolejności i w jaki sposób chce dla miasta zrobić nowa władza Warszawy? Jak chce sama siebie zreformować, żeby mniej kosztowała podatnika? Przydałoby się z takim planem wystąpić przed warszawiakami, to przecież dzięki nim szef miejskiego rządu może pokazać, co umie.

Proponuję dać nowemu prezydentowi czas do końca roku na myślenie i rozpoznanie stołecznej rzeczywistości. A z nowym rokiem, panie prezydencie, poprosimy o konkretne cele, jakie stawia pan przed sobą! Ma pan na ich osiągnięcie cztery lata, i taki plan czteroletni bardzo by się przydał miastu. Plan autorski Kaczyńskiego, zgodny z jego hasłem wyborczym: odwaga i wiarygodność.

Gdy i władze Warszawy i warszawiacy będą wiedzieli, do czego wspólnie zmierzają, sprawiedliwie ocenią decyzje i działania nowego prezydenta. Publicznie sformułowany plan stanie się jednocześnie publicznym zobowiązaniem . Pozwoli to dyskusje o zmianach w Warszawie uwolnić od jałowych partyjnych sporów i politycznych emocji. Będzie to najlepszą, niczym gest Kozakiewicza, odpowiedzią na już realizowane (obcięcie dotacji na metro) groźby premiera o braniu Warszawy głodem. Tu się zgina dziób... Kaczora, łodzianinie Miller!

Warszawa jest głównie wyzwaniem menedżerskim, wymaga sprawnego zarządzania, a nie politykowania. Jeśli jednak tego zarządzania zabraknie, może zdarzyć się to, o czym mówił Alicji Kot z Cheshire, że najpierw idziemy, a później patrzymy, gdzie doszliśmy. Prezydent Kaczyński lubi zwierzęta i na pewno lubi też Kota z Cheshire. Mam jednak nadzieję, że ma mniej stoickie podejście do życia.

Powrót do archiwum