O autorze Publikowane w 2005: ArtykuĹy Bez zmiĹowania, ale z gĹowÄ OczywiĹcie, Ĺźe chodzi o wĹadzÄ WziÄte z sufitu Gra o asekuracyjÄ Ja teĹź zapraszam pana premiera! ZajrzeÄ pod atrapÄ Zbudujmy pomost! Starsze teksty znajdziecie w Archiwum Komentarze i felietony Wojna na przeciÄ ganie IV RP coraz bliĹźej Psi vacat Po PO? ChĂłr dziewic Starsze teksty znajdziecie w Archiwum Felietony warszawskie A wiÄc, wojna! Bajania noworoczne DwakroÄ zmyĹlny Paragraf 2(1)2 Bez propagandy, rzeczowo Ratusz bez gĹowy Koalicja skwitowana DodawaÄ, nie odejmowaÄ Poker o wiÄcej Rura i ĹabÄdĹş Feta w nieco gorzkim sosie Proste marzenia Starsze teksty znajdziecie w Archiwum KsiÄ Ĺźki |
Powrót do archiwum Apel noworoczny Wystarczy przyłożyć ucho do bruku warszawskiego, żeby usłyszeć smakowite historyjki o cudownym przemienieniu majątku publicznego w prywatny. Jednak ani politycy przepojeni troską o dobro ogółu, ani sprawiedliwi sędziowie, ani surowi prokuratorzy, ani zajadli i sprawni policjanci, ani dociekliwi dziennikarze, nikt z nich, ani nikt w ogóle, nie był dotychczas w stanie wyjaśnić czy w Warszawie dopuszczono się grabieży publicznych pieniędzy i majątku, czy to tylko klechdy zawistników, których przecież nigdzie nie brakuje? Ale może zabrano się do rzeczy od niewłaściwej strony? Dziennikarze, opisujący w "Rzeczpospolitej" tzw. układ warszawski, albo uwieczniający w "GW" np. przepłacony kilkakrotnie Wodny Park "Warszawianka", oczekiwali, że tzw. odpowiednie organa państwowe wezmą się do pracy i ustalą, co trzeba. A przecież powinni mieć już na tyle doświadczenia, żeby wiedzieć, że ani politycy, ani wymiar sprawiedliwości, ani nikt inny, nic nie zrobią, aby wyjaśnić domniemane afery. Jeżeli zaś tego doświadczenia, płynącego z prostego rozeznania rzeczywistości, nie mieli, to znaczy, że niezbyt nadają się do pracy w gazecie. Mniejsza zresztą o dziennikarzy. Mniejsza nawet o majątek publiczny, choć Warszawa nie ma go za dużo. Świąteczna atmosfera skłania do troski o grzeszników, a nie o pieniądze. Kto zatem wyciągnie pomocną dłoń do wydrwigroszy warszawskich? Niesłusznie wyśmiewany poeta ks. Józef Baka pisał trafnie już w XVIII wieku: "Grzeszniku bez liku: Ach, grzech, grzech nie śmiech, śmiech! Śmierć matula jako dula Już na nosie, dbajże o się." "Dbajże o się", to znaczy zrzuć z siebie ciężar grzechu! Nadaremnie czekasz na pana prokuratora, żeby wypłakać mu się w mankiet? Bez powodzenia wypatrujesz policjanta? Jeśli się cieszysz z tego powodu, to błądzisz. Czymże jest wyrok sądowy wobec boskiego?! W wigilię Nowego Roku apeluję do ciebie grzeszniku: nie chcą ci pomóc inni, pomóż sobie sam. Idź do pana polityka, idź do pana prokuratora, idź do pana sędziego - i wyznaj, co złego uczyniłeś. Jeśli sam zgromadzisz przeciw sobie dowody, jeśli dostarczysz wiarygodnych świadków, jeśli przekonasz polityków, żeby cię nie ochraniali, jeśli przysięgniesz sądowi, że nie obrazisz się za więzienie, jeśli zapewnisz policji bezpieczeństwo może zostaniesz skazany? Oczywiście, pod warunkiem, że swoimi wyznaniami nie uczynisz krzywdy jakiemuś grzesznikowi, który jeszcze nie dojrzał do nawrócenia. No i tak w ogóle, nie naruszysz żadnego układu czy interesu. A nawet, jeżeli cię nie ukarzą - co nie daj Bóg, bo lepszy czyściec na ziemi niż piekło poza nią - zyskasz swym szczerym wyznaniem popularność, należną dobremu uczynkowi. Niewątpliwie zaowocuje to niebawem zacnym mandatem i wszechwładnym immunitetem z woli światłego elektoratu. Każdy dobry uczynek powinien być nagrodzony, czego i Państwu życzę. Do siego roku 2003! |