O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja teĹź zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliĹźej
Psi vacat
Po PO?
ChĂłr dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

Powrót do archiwum

Bohater naszych czasów

Polska prawica gorączkowo usiłuje wyłonić swojego lidera. Wałęsa wprawdzie już nie puszcza oka do publiczności, ale Buzek pojawił się, jakby nigdy nic, na post-AWS-owskim jublu na zamku w Łęczycy mówiąc oto jestem młody i chętny. Platforma zmodyfikowała swoje trio na kwartet i Tusk liczy na profity. Jan Maria Rokita jest ich wręcz pewien, bo przecież Naród nie zapomni mu komisji Rywina. Giertych doczekał się ze strony Radia Maryja komplementów, że jest zdrajcą i sprzedawczykiem, co oczywiście natchnęło go myślą, że ma szansę na rząd prawicowych dusz. Bracia Kaczyńscy nigdy nie zasypiają gruszek w popiele. A i inni pretendenci czają się gdzieś po kątach do skoku. I znowu jest jak w polskim piekle: nikt nikomu nie da się wynurzyć. Tusk trzyma za połę Rokitę, Rokita Olechowskiego, Buzek blokuje bo jest, a wszyscy razem z Giertychem i Piskorskim podkładają nogi Kaczorom, którzy też nie od tego. Każdy uzasadnia swoje postępowanie racją stanu i dobrem Ojczyzny.

A przecież jest człowiek, który bez wątpienia mógłby, gdyby chciał, poratować polską prawicę. Robi to zresztą już i teraz, nieproszony przez nikogo. Po prostu con amore. To człowiek sprawdzony w wielu trudnych sytuacjach. Żeby nie być gołosłownym, wymieńmy jego osiągnięcia.

Założył dużą partię, wbrew wszystkim jak mawiał nieodżałowany Jan Himilsbach okolicznościom przyrody. Gnębiony za to przez prokuraturę dał sobie z nią łatwo radę. W innych kodeksowych wypadkach, a takich w minionych latach mu nie brakowało, też odprawiał prokuratorów z kwitkiem. Nie szczędząc trudu i czasu, narażając się swoim najbliższym kolegom, jeździł do Waszyngtonu tak często, aż utorował bohaterskiemu pułkownikowi Kuklińskiemu drogę powrotu do Polski. Dzięki niemu Warszawa jest najbliższym sojusznikiem USA i mocnym człowiekiem powiększonej UE. Wskazał socjalistycznemu prezydentowi Kwaśniewskiemu jego właściwe miejsce w państwie, czego nie potrafiła zrobić cała prawica do kupy wzięta, nawet, gdy trzymała rząd w swoich rękach. Nie zawahał się wyrzucić z urzędów skorumpowanych kolegów. Okiełznał aparat własnej partii, a z największych krytyków zrobił swoich współpracowników. Nie bał się ogłosić programu gospodarczego z ludzką twarzą, ale z podatkiem liniowym. Każdy na prawicy może sobie z tego wybrać, co lubi. Zamiast biadolić, że wpadł w sondażach opinii w spiralę śmierci, pokazał elektoratowi nową twarz, a opozycji z prezydentem na czele gest Kozakiewicza.

Państwo już się domyślają o kim mowa? Tak to tego herosa mam na myśli. Proszę, odłóżmy uprzedzenia i stereotypy na bok. Czyż naprawdę nie jest najwyższy czas, żeby po uporządkowaniu lewicy Leszek Miller, wziął się za prawicę i centrum? Nieważne przecież , że kot jest czerwony, byle łowił myszy. Na lewicy na pewno już nic więcej nie osiągnie, może więc być zainteresowany transferem.

Powrót do archiwum