O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja też zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliżej
Psi vacat
Po PO?
Chór dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

7.05.2004
Rzeźba z błota

Kiedy rozglądam się po naszym państwie, często zalewa mnie krew i wykrzykuję: politycy to krętacze i złodzieje! Kiedy czytam gazety, słucham radia czy oglądam telewizję, z satysfakcją odnajduję podobne do moich poglądy na temat polityków. Kiedy rozmawiam ze znajomymi, nieraz chórem komentujemy: a to złodzieje i krętacze... I nawet nie musimy sobie tłumaczyć, kogo mamy na myśli. Wiadomo, że i c h - polityków.

A przecież są to ludzie ciężkiej pracy i należy pochylić się nad nimi z troską. Owszem, część posłów i działaczy politycznych, partyjnych dba tylko o własne interesy. W skrócie, są tacy jak ukazani przez media aferzyści. Taplają się w błocie i sami są błotem. Niektórzy politycy dbają nie tylko o własny interes, ale również myślą o własnej partii. Trochę ukradną dla siebie, trochę dla własnego środowiska. Inni jeszcze, dbają wyłącznie o interes własnych ugrupowań. Są głęboko przekonani o własnej uczciwości, gdyż zapobiegliwość na rzecz grupy czy partii, nie jest niczym zdrożnym. Część polityków ma nawet dobrą wolę, ale brakuje im umiejętności i rozumu, żeby zrobić coś dla dobra ogólnego.

Jest także grupa polityków, którzy kierują się w swoim działaniu nie tylko którymś z wymienionych wcześniej instynktów, ale mają również na uwadze dobro wspólne. Ich trud jest nieraz iście syzyfowy. Starają się zbudować coś dobrego dla państwa i obywateli, mając do pomocy znacznie ubłocony parlament, podobnych działaczy partyjnych i nie inne społeczeństwo. Każdemu muszą zapewnić swobodę taplania się w błotku, w przeciwnym wypadku zmiecie ich własny aktyw lub elektorat. To naprawdę nie jest praca przyjemna, być politykiem w III RP. A już szczególnego heroizmu wymaga postawa męża stanu. Bo tylko mąż stanu mógłby się przeciwstawić błotu w polityce i w społeczeństwie. A próbowałoby go zwalczyć wówczas wielu polityków wespół z wieloma obywatelami. Zresztą, najpewniej i tak musiałby rzeĽbić w błocie, żeby cokolwiek osiągnąć.

Właśnie polityków kierujących się również względami publicznymi, z których mógłby zrodzić się potrzebny III RP mąż stanu a w Polsce nie jest ich mało i są w niejednym ugrupowaniu warto otoczyć życzliwością obywateli i mediów. Bez polityków przecież nie działa demokracja, a do rządzenia państwem zabierają się watażkowie w rodzaju Leppera. Ani mediom ani obywatelom nie może więc chodzić o totalny odstrzał polityków choć, niestety, takie polowanie z nagonką obserwujemy coraz powszechniej - lecz o proces pozytywnej selekcji.

Dobrze by było, gdyby mass media pomogły obywatelom w rozróżnieniu polityków z błota od polityków rzeĽbiących w błocie. Reszty, mógłby dokonać jednomandatowy system wyborczy. Myślę, że politycy nastawieni na interes publiczne, byliby zadowoleni, że mogą oczyścić własne środowisko rękami elektoratu.

Ps.

Tak naprawdę, nikt mówiąc o powyżej opisanych sprawach nie używa słowa błoto. Pada zdecydowanie mocniejsze określenie, ale nie wypada go użyć w druku.