O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja teĹź zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliĹźej
Psi vacat
Po PO?
ChĂłr dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

Zalecam spokój

Politycy często się skarżą, że nikt ich nie rozumie. A już na pewno nie rozumieją ich konkurencyjni politycy. Nie jest to sytuacja nowa w życiu publicznym. Daleko nie sięgając, Adam Mickiewicz na przykład mówił o poezjach Juliusza Słowackiego w następujących słowach: Co wy w tym widzicie? Jak Boga kocham, czytam, czytam, i nic nie rozumiem. Tak w każdym razie, powołując się na Fryderyka Hoesicka, twierdzi Jarosław Marek Rymkiewicz w swojej pasjonującej książce "Słowacki. Encyklopedia".

Skoro zatem nie mogli się zrozumieć mistrzowie słowa, to dlaczego mają się rozumieć wyrobnicy czynu? Jak mają w lot i z sympatią chwytać swoje polityczne pomysły Donald Tusk i Jarosław Kaczyński? Czy pokochają się Rokita z Lechem K.? Czy Zytę Gilowską ujmie urok Ludwika Dorna? Zwłaszcza, że, mówiąc poważnie, dzieli ich program gospodarczy, ba, wręcz mentalność ekonomiczna, podejście do prywatyzacji, reprywatyzacji i udziału sektora publicznego w gospodarce. Dzieli ich też konieczność walki o głosy tych samych grup wyborców.

Muszą się jednak porozumieć. Sondaże lokują obie partie na czele wyborczych rankingów, ale za ich plecami jakże blisko! - czają się Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. Inne partie obecnie się nie liczą. Perspektywa zaś jakiegokolwiek rządu z udziałem Samoobrony czy Ligi Polskich Rodzin musi nawet łysemu postawić włosy na głowie.

Mimo to, PO i PiS będą się w najbliższych miesiącach nieźle boksować, choć może to przydać głosów Lepperowi i Giertychowi. Tak więc Platforma będzie wykazywać, że Kaczor fatalnie zarządza Warszawą, a fakt, że to miasto jeszcze istnieje zawdzięczamy pracy bezimiennych, skromnych i cichych mróweczek z PO. W rewanżu, PiS będzie dawało do zrozumienia, że owszem mróweczki z PO żwawo biegają po Warszawie, ale tylko w celu zagarnięcia jak największej liczby smakowitych okruchów z publicznego tortu i schowania ich we własnych komfortowych mrowiskach. Z kolei, Donek T. okaże niesmak etatystycznymi i socjalistycznymi z ducha pomysłami PiS-u na gospodarkę, zaś Kaczor Większy (Jarek) stwierdzi, że liberałom-aferałom nowy rząd twardo się przeciwstawi. Doczekamy się także wzajemnych smakowitych aluzji na temat konkurujących ze sobą kandydatów do Pałacu Prezydenckiego.

Przyjmujmy to spokojnie. Jak już wyborcy wrzucą do urn swoje kartki, przyjdzie czas na klejenie wspólnej władzy PiS-u i PO. Ważne, że obie partie mają przewidywalnych liderów, polityków na wskroś demokratycznych. Owszem, w pewnej mierze zależnych od własnego aktywu, czyli żądnej łupów gromady, co na pewno spowoduje szereg niedorzecznych decyzji personalnych. Takie są koszty demokracji. Mówiąc cynicznie - nie są one zbyt wygórowane, gdyż i tak w sferze publicznej, czyli na koszt podatnika, musi zwykle wyżywić się pokaźna liczba durniów.

Ważne zaś jest to, że gdy liderzy PiS i PO nasycą pierwszy głód swoich działaczy, będą mogli przystąpić do realizacji planów sanacji III RP. To musi być proces powolny, uwzględniający prawo i realia społeczne. Niech więc elektorat się nie niecierpliwi i nie wścieka na "nasz głupi rząd". Politycy zaś niech nie wściekają się na siebie nawzajem (i na elektorat, że głupi, bo nie rozumie konieczności). W przeciwnym razie, wszyscy znajdziemy się w sytuacji Mickiewicza i Słowackiego. Ale nie pod względem geniuszu, bynajmniej.