O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja też zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliżej
Psi vacat
Po PO?
Chór dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

Dwakroć zmyślny

Odszedł nam prezydent Warszawy, przyszedł nam prezydent kraju. Uroczystości oficjalnych było zatem w tych dniach wiele. Ale i treść ciekawa, nie tylko ceremoniał. Bo, zauważmy, w jak pokojowy sposób wprowadził się Lech Kaczyński do nowego pałacu. Odchodzący prezydent z małżonką podjął go wraz z żoną na kolacji. Kurtuazja i kultura. Jako obyczaj polityczny chwalebne i szkoda, że tak w Polsce rzadkie. Jednak chyba nie tylko o obyczaj tu chodzi? Ktoś nawet niespecjalnie pamiętliwy przypomni przecież sobie, że kilka miesięcy temu na prośbę wówczas jeszcze kandydata na prezydenta, dzisiejszy szef służb specjalnych, Wassermann, przeprosił Jolantę Kwaśniewską za niegodną dżentelmena formę przesłuchania Pierwszej Damy przed komisją orlenowską. Wspomni też, że niedawno ironista Ludwik Dorn, na pytanie telewizyjnej reporterki o ocenę prezydentury Kwaśniewskiego, odmówił sobie i innym smakowitego mini felietonu mówionego. Nie sądzę, żeby przyszło mu to łatwo, ale przecież się przemógł i powstrzymał. Ba, a z jakim zdecydowaniem sam prezydent-elekt zapowiedział poparcie dla ewentualnej kandydatury Kwaśniewskiego na sekretarza generalnego ONZ! Wprawdzie mogło to być poczytane za chęć pozbycia się zręcznego polityka lewicowego z kraju, ale był w tym też cień sympatii.

O czymże to może świadczyć, poza dobrym wychowaniem wymienionych wyżej polityków? Przede wszystkim, o eleganckim sposobie wymiany na szczytach władzy państwowej. Po drugie, o liczeniu się z realiami. Kwaśniewski, podejrzewam, zyskał dzięki zręczności i skuteczności wykazanej w czasie kryzysu na Ukrainie, polisę u Amerykanów na dalszą aktywność w polskiej polityce. Takiego ubezpieczenia nikt nie może lekceważyć. No i po trzecie, świadczy to o socjotechnice stosowanej przez liderów PiS-u. Wspomnijmy jak to było, gdy Lech Kaczyński wygrał prezydenturę Warszawy? Przychodził do władzy w stolicy pod hasłami walki z tzw.układem warszawskim, czyli z politykami Platformy Obywatelskiej. Ale w Radzie Warszawy z tą właśnie partią zawiązał koalicję. Następnie rozbił układ warszawski i doprowadził do tego, że PO sama zaczęła się oczyszczać, wprowadzając w swojej organizacji warszawskiej zarząd komisaryczny. Czy można sądzić, że teraz jesteśmy świadkami tego samego modus operandi? Potężne są odziedziczone po SLDi Kwaśniewskim patologiczne układy, wymagające rozbicia. Więc może chodzi tu o to samo?

W Polsce jest takie porzekadło, że „chytry dwa razy traci”, ale – gdyby mój domysł był trafny i na dodatek spełniony - może powstać nowe :”zmyślny pod dwakroć zyskuje”. Raz w Warszawie, raz (może?) w Polsce. Ciekawość obywatelska nakazuje zatem udać się za Lechem Kaczyńskim do Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu i zostawić w spokoju Ratusz, od dziś budynek nudny politycznie. I jeśli redakcja „GW” na to pozwoli, tak właśnie zrobię. Żeby przypatrzeć się jak w politycznym znoju, nieraz kosztem dziwnych sojuszy i układów, zaskakujących wolt i pokerowych zagrań, wykuwa się nowe państwo.