O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja też zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliżej
Psi vacat
Po PO?
Chór dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email

Bajania noworoczne

Jak zmienia się rok w kalendarzu, ludzie ulegają złudzeniu, że może się zmienić o wiele więcej. Pojawiają się różnego rodzaju wróżby i prognozy. Ba, natchnieni duchem zmian, sami snujemy różne szlachetne plany poprawy własnego życia, charakteru i postępowania. Sceptyczni Anglosasi mają na to ironiczne określenie: noworoczne postanowienia, czyli – mówiąc po naszemu – warte tyle, co nic. Wyraz być może i dobrych intencji, ale nie popartych później silną wolą i pracą. Słomiany ogień, chwilowy zapał. Popali się chwilę i już po nim. Po tych zastrzeżeniach, przyznam się, że ja też bym czegoś chciał w tym nowym 2006 roku. Chciałbym, żeby sprawy w naszym państwie działy się bardziej według reguł pro publico bono niż podług chciwości grupowej, partyjnej czy osobistej. Czy to będzie możliwe?

Głośnym echem w mass mediach i parlamencie odbijają się zmiany kadrowe w rozmaitych instytucjach państwowych. Mało kogo interesuje, że taka jest logika demokracji i że takie są konsekwencje wyników ostatnich wyborów. Najczęściej zmiany te przedstawia się jako skok na kasę, lokowanie kolesiów na stanowiskach itd. Brzydkie uczynki! A przecież jest oczywiste, że gdy wybory wygrywa nowa partia, gdy powstaje nowy rząd i zaczyna urzędowanie nowy prezydent, to muszą oni władzę objąć naprawdę, a nie tylko godnie piastować stanowiska. Mieć rzeczywisty, decydujący wpływ na funkcjonowanie całego państwa. Zatem to oni i ich ludzie muszą być tam, gdzie pociąga się za sznurki władzy. Rzecz jasna, byłoby wspaniale, gdyby wymiana personalna odbywała się w kulturalnej atmosferze i białych rękawiczkach. Tak, jak na przykład przekazanie prezydenckiego pałacu państwu Kaczyńskim przez państwa Kwaśniewskich. Niestety, to na razie dobry wyjątek od złej reguły. Z tym, że – powiedzmy sprawiedliwie – to odchodząca władza i jej ludzie winni dać dobry przykład, zgodnie ze znanym powiedzeniem swojego „mocnego człowieka”, Leszka Millera, że nieważne jak mężczyzna zaczyna, ważne jak kończy. Otóż, ludzie z SLD kończą najczęściej krzykiem w mediach i sprawami kierowanymi do sądów pracy, jakby sądzili ( a może i naprawdę tak sądzą?!), że posady państwowe należą im się jak psu mucha. Nie ma w nich odruchu, żeby odejść razem z obozem, z którym niegdyś wygrali wybory, w wyniku czego dostali się na swoje stanowiska, a później przegrali wybory, więc teraz może by ...? Ale jednak nie chcą. Jakże to inna postawa niż żyjącego w pierwszej połowie XVIII wieku króla Hiszpanii Filipa V, którego „królowa pilnowała, by żadne pióro ani kałamarz nie poniewierały się w pobliżu jej małżonka, co miało mu odebrać wszelką możliwość abdykacji pod jej nieobecność” (Patrick Barbier, „Farinelli”, wyd. Volumen i Bellona 1998). Jeśli chodzi o działaczy SLD, to oni na pewno wykorzystają każdy kałamarz, pióro i skrawek papieru w celu wręcz przeciwnym niż Filip V. Żeby napisać skargę-protest do sądów, mediów i opinii całego świata. O karygodnym psuciu państwa, oczywiście. Bo przecież skoro niegdyś przywłaszczyli sobie państwo, to odbieranie im stanowisk niewątpliwie jest aktem szkodnictwa (wobec nich). A duża część mass mediów ulega tym krokodylim łzom lewicy, nie zwracając uwagi, że na przykład taki ponoć krwawy Ludwik Dorn wymienia o połowę mniej komendantów policji niż zrobili to władcy SLD po przejęciu władzy z rąk AWS...

Po Dornie właśnie – co zapewne wielu zaskakuje - dobrze widać namysł i pomiarkowanie w akcjach personalnych. Bo i z wojewodami nie dzieje się nic na gwałtu rety. Do oceny kandydatów zaproszono najlepszego w Polsce specjalistę od administracji państwowej, prof.Witolda Kieżuna. Więc może jednak bardziej chodzi o względy publiczne niż kolesiowatoś i partyjniactwo? Jakaś szansa, że nie są to tylko moje noworoczne złudzenia istnieje. Choć, jak to zwykle z noworocznymi życzeniami bywa, zweryfikuje je czas.