O autorze

Publikowane w 2005:

Artykuły
Bez zmiłowania, ale z głową
Oczywiście, że chodzi o władzę
Wzięte z sufitu
Gra o asekuracyją
Ja też zapraszam pana premiera!
Zajrzeć pod atrapę
Zbudujmy pomost!

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Komentarze i felietony
Wojna na przeciąganie
IV RP coraz bliżej
Psi vacat
Po PO?
Chór dziewic

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Felietony warszawskie
A więc, wojna!
Bajania noworoczne
Dwakroć zmyślny
Paragraf 2(1)2
Bez propagandy, rzeczowo
Ratusz bez głowy
Koalicja skwitowana
Dodawać, nie odejmować
Poker o więcej
Rura i łabędź
Feta w nieco gorzkim sosie
Proste marzenia

Starsze teksty znajdziecie w Archiwum

Książki


Email
14.12.2004
Zajrzeć pod atrapę

Ustalenie faktów na temat przejmowania polskiego sektora paliwowo-energetycznego przez koncerny zagraniczne mogłoby dać nam odpowiedź na pytanie, kto rządzi III RP. To wiedza o zasadniczym wręcz znaczeniu dla praktyki politycznej. Rząd polski, ten lub kolejny, gdyby nawet miał wolę działania zgodnego z naszą racją stanu, bez tej wiedzy będzie jedynie tak, jak dotąd, teatrem marionetek. Przełom w polskiej polityce musi bowiem zacząć się od odebrania władzy uzurpatorom i przywrócenia jej suwerennym instytucjom Państwa Polskiego. Dlatego tak ważna jest praca sejmowej komisji śledczej do spraw PKN Orlen. I nie tyle chodzi tu o doprowadzenie kogokolwiek przed sąd, ale o ujawnienie jak to wszystko przebiegało...

Posłużę się przykładem drobnej na pozór sprawy. W trakcie przesłuchania przed komisją śledczą, wiceminister skarbu państwa odpowiedzialny m.in. za nadzór nad PKN Orlen, stwierdził, że spotkał się ze Zbigniewem W., jako kandydatem na prezesa koncernu, rozmawiali o sprawach ogólnych, ale o wizji rozwoju koncernu czy w ogóle na tematy merytoryczne związane z koncernem, nie. Ot, spotkanie towarzyskie. Wiceminister, chwalony przez opozycyjnego posła z komisji jako bardzo wybitny profesjonalista!, mówi o tym bez żenady. Dlaczego nie miałby tak mówić, skoro nikt literalnie nikt z posłów, ani spośród sprawozdawców medialnych, czy komentatorów nie zwrócił na ten fakt najmniejszej uwagi. Choć to właśnie przecież ten wiceminister, wysoki urzędnik państwowy, był wynajęty przez podatników do pilnowania naszych interesów w majątku państwowym, w tym w udziałach w PKN Orlen. Miał dostojną funkcję i stosowny zakres obowiązków. Przecinał, reprezentował i podpisywał. Tylko nie miał nic do powiedzenia w ważnych sprawach. No, ale taka jest właśnie rola atrapy - ma przysłonić prawdziwą władzę.

Triumf czystego wariactwa

Pierwszą szansą na zajrzenie, co kryje się pod atrapą, była afera FOZZ-u, a kolejną - ART.B. Obie zostały zmarnowane, gdyż utonęły w czeluściach wymiaru sprawiedliwości. Pozostała po nich tylko pewna hipoteza, określana zwykle mianem czystego wariactwa. Otóż, w jej myśl FOZZ jako instytucja, a ART.B okazjonalnie, służyły jako jeden z licznych kanałów - transferowi pieniędzy sowieckich służb specjalnych na Zachód. Przy okazji tego transferu, można było robić interesy na boku z czego korzystały różne grupy w Polsce. Pieniądze sowieckie, które dotarły na Zachód chowały się tam pod szyldami firm o angielskich nazwach, rejestrowanych w tzw.rajach podatkowych, i mogły wracać do państw byłych demoludów, aby nadal pracować dla Moskwy. W Polsce, pieniądze te wspomagały wcześniej przygotowaną infrastrukturę firm i ludzi. Rosjanie od setek lat dysponowali w Polsce z krótką przerwą w latach 1918-39 - potężną agenturą. Po PRL-u odziedziczyli m.in. funkcjonariuszy i współpracowników służb specjalnych, kadrę wojskową, nomenklaturową kadrę urzędniczą, aktyw PZPR i stronnictw SD i ZSL, aparat związków zawodowych, w tym także agentów ulokowanych w Solidarności, struktury typu spółdzielczość pracy i mieszkaniowa, agencje ochrony itd.itp. Było do kogo sięgnąć i na kim się oprzeć. Oprócz tego, przygotowywano dobrze wykształconych janczarów, którzy świetnie mogli sobie radzić także w warunkach kapitalizmu i demokracji.

Bezpieczeństwo państwowe III RP nakazuje pamiętać o tych mechanizmach. Jest kilka znaków szczególnych, które pozwalają wyodrębnić jak to się nazywa w epidemiologii grupy szczególnego ryzyka. Stypendyści Fulbraighta, słuchacze praskiej szkoły aktywu, właściciele i menedżerowie tzw.firm polonijnych, ludzie, którzy w PRL-u, zwłaszcza w latach 70-tych i 80-tych otrzymywali paszporty, głównie konsularne, i zezwolenia na prowadzenie działalności gospodarczej zagranicą i z zagranicą. Spoiwem dla tych ludzi były struktury służb specjalnych, cywilnych i wojskowych. Ludzie o takich znakach szczególnych zajmują obecnie czołowe pozycje w polityce, biznesie i mass mediach. Oczywiście, to nie znaczy, że każdy, kto wyjechał na stypendium lub dostał paszport konsularny jest agentem obcego wywiadu itd.itp. A nawet, jeżeli jest, to nie koniecznie rosyjskiego. Mam nadzieję, że nie muszę tłumaczyć takich oczywistości?! Z informacji o znakach szczególnych nie wynika, że są to agenci rosyjscy, albo że nie ma agentów rosyjskich bez takich znaków. Jednym słowem, to jedynie materiał pomocniczy przy próbie znalezienia odpowiedzi na pytanie, gdzie w Polsce jest władza?

Nie słowa, ale czyny

Kolejną szansą na zajrzenie pod atrapę była komisja, badającą aferę Rywina. Komisja wiele ujawniła, ale choćby z racji problemu, jaki badała jedynie sprawy wewnętrzne, bez powiązań zagranicznych. Największą szansą jest obecna komisja śledcza. Nic więc dziwnego, że stała się ona celem bezpardonowego ataku. Ale jej działania też podlegają ocenie i weryfikacji. Jeśli zostanie ustalona prawda o wpływach i działaniach rosyjskich w polskim sektorze paliwowym i energetycznym, to opinia publiczna będzie mogła ocenić również rolę poszczególnych członków komisji śledczej. Nie ukrywam, że budzi moje zdziwienie, iż na bohatera pozytywnego wyrósł minister Kaczmarek, który chciał opchnąć Rosjanom, co się tylko da, a przed Trybunał Stanu ma trafić Zbigniew Siemiątkowski, który ujawnił istotne dla zagrożenia rosyjskiego informacje. Z tego zastrzeżenia wcale nie wynika jednak, że np.Jan Kulczyk, to rycerz polskiej suwerenności. Może w tej sprawie trudno o jakichkolwiek szlachetnych rycerzy? Może różni gangsterzy i agenci tłukli się o to, komu przypadnie prowizja? I może ten rozgardiasz, jak sugerują niektórzy specjaliści od Rosji, miał swoje źródło w wojnie Putina z oligarchami, co przeniosło się na rosyjskie interesy i powiązania w Polsce? Może tak być, że jedni nadają na drugich, dzięki czemu mamy wreszcie okazję się czegoś dowiedzieć o władzy. Ale może też niektórzy wysocy urzędnicy państwowi zachowali się przyzwoicie i w efekcie zahamowali planowane, a złe dla Polski, transakcje? To można wyjaśnić tylko śledząc, jakie i jak zapadały ważne w tych sprawach decyzje. Nie zastąpią tego deklaracje bohaterów dramatu, ani wrzawa medialna.

Warto jednocześnie pamiętać, że do uzależnienia III RP od Rosji przyczyniły się różne rządy, także rząd Hanny Suchockiej, zawierający kontrakt stulecia na dostawy gazu (bardzo w tym wspierany przez prezydenta Wałęsę) i sankcjonujący system dziwnego pośrednictwa przy tych strategicznych dla Polski dostawach. To była niewyjaśniona wyprzedaż udziałów w gdańskim Naftoporcie. To była również totalna niemoc każdego kolejnego rządu w przeprowadzeniu planu dywersyfikacji dostaw ropy i gazu dla naszego kraju. Marian Krzaklewski, Jerzy Buzek i Janusz Steinhoff razem z AWS i Unią Wolności mieli ochotę i energię na wprowadzenie 4 reform, co w efekcie wyeliminowało ich z parlamentu, ale zabrakło im woli politycznej na zbudowanie podwalin pod polską suwerenność energetyczną. Komisja śledcza ma możliwość zbadania tych wszystkich spraw tajemniczych, a ważnych.

Tak naprawdę, wnioski polityczne, jakie wynikną z odsłaniania afery Orlenu staną się podstawą działań każdego rządu, który chciałby w Polsce odzyskać władzę.