![]() |
O autorze Publikowane w 2005: ArtykuĹy Bez zmiĹowania, ale z gĹowÄ OczywiĹcie, Ĺźe chodzi o wĹadzÄ WziÄte z sufitu Gra o asekuracyjÄ Ja teĹź zapraszam pana premiera! ZajrzeÄ pod atrapÄ Zbudujmy pomost! Starsze teksty znajdziecie w Archiwum Komentarze i felietony Wojna na przeciÄ ganie IV RP coraz bliĹźej Psi vacat Po PO? ChĂłr dziewic Starsze teksty znajdziecie w Archiwum Felietony warszawskie A wiÄc, wojna! Bajania noworoczne DwakroÄ zmyĹlny Paragraf 2(1)2 Bez propagandy, rzeczowo Ratusz bez gĹowy Koalicja skwitowana DodawaÄ, nie odejmowaÄ Poker o wiÄcej Rura i ĹabÄdĹş Feta w nieco gorzkim sosie Proste marzenia Starsze teksty znajdziecie w Archiwum KsiÄ Ĺźki |
16.09.2004 Kaczką w kuper! Jest takie stare warszawskie powiedzonko, wyrażające podziw dla kogoś, kto dał jakiemuś głupkowi czy chamowi odpór lub w zęby: "o, w mordę jeża!". Nie wykluczałbym, że na zakończenie kadencji prezydenta Lecha Kaczyńskiego słownik warszawskiej ulicy wzbogaci się o nowy zwrot: "o, kaczką w kuper!". Przypuszczenie to przyszło mi do głowy w związku z konfliktem o klub "Labirynt". Historia tego konfliktu jest ze wszech miar pouczająca. Przypomnę, że "Labirynt" powstał i funkcjonował z naruszeniem prawa, czyli jak kiedyś mówiono per fas et nefas, prawem i lewem. Skoro był i działał, to... działał. Władze samorządowe i inne powołane do dbania o przestrzeganie prawa okazywały w sprawie tegoż klubu zadziwiającą słabość, indolencję i nieskuteczność. Ponieważ za takim klubem zwykle kryją się duże pieniądze, rodziły się brzydkie podejrzenia, że to właśnie ich moc przezwycięża wszelkie przeszkody. Czyż ten mechanizm nie przypomina do złudzenia tego, który rządzi w całej Polsce? Wydawało się, niestety, że również podobnie jak w całej Polsce, nikt a już na pewno nie władze samorządowe, rządowe czy państwowe - nie jest w stanie temu zaradzić. Ma nas nadal zjadać rak korupcji i bezprawia. Jak zresztą miałoby być inaczej, skoro daleko nie sięgając od siedziby Labiryntu, tylko kilka ulic dzielących Smolną od Alei Ujazdowskich przykład drwiny z prawa dają dwaj kolejni ministrowie Sprawiedliwości, Sadowski i Kalwas. Codziennie i w każdej gazecie przedrukowywałbym, w każdym radiu czytał, a w każdej telewizji inscenizowałbym czterowiersz Stanisława Tyma z Plusa Minusa w weekendowej Rzeczpospolitej:
To, myślę, stawiałoby do pionu każdego obywatela i wszyscy doskonale znaliby swoje miejsce w III RP. Właściciele "Labiryntu" sądzili, że raz na zawsze mają zaklepane miejsce po stronie Sadowskiego i Kalwasa. Ale chyba się pomylili. Oto co bowiem nastąpiło. Po ponad rocznych przepychankach między prawnikami "Labiryntu" i urzędnikami z ekipy prezydenta Kaczyńskiego, klub działał w najlepsze, a prawnicy osaczyli władze miejskie kruczkami prawnymi. Metoda faktów dokonanych ciągle była skuteczna, jak przez wiele poprzednich lat. W Ratuszu urzędnicy doszli jednak do wniosku, że jeśli już mamy się brać na prawnicze fortele, to lepiej, żeby fakty dokonane były po stronie władz samorządowych, a nie łamiących prawo właścicieli. Siedziba klubu została zamknięta przez nadzór budowlany, teraz już strony mogą spokojnie dochodzić swoich racji w sądach. Zachowując wszelkie proporcje, przypomina to casus Ala Capone skazanego nie za zbrodnie, o których wszyscy wiedzieli, że jest ich winien, ale policja nie dysponowała dowodami procesowymi, lecz za przestępstwa podatkowe, które można było mu udowodnić. Nie jest przecież tak, że nasze państwo w starciu z bezprawiem i korupcją stoi na straconej pozycji. Jeśli państwo chce działać uczciwie, to może się skutecznie przeciwstawić bezprawiu. Znajdzie na to sposób i narzędzia, zgodne z prawem, ale to nie znaczy, że słabe, nieskuteczne. Jak zwykle rozstrzyga o tym wola ludzi. Starożytni mawiali, ze należy znaleźć argumentum ad hominem, czyli argument dostosowany do człowieka. Najpierw obywatele muszą taką pracę wykonać wobec polityków i urzędników, którzy mają dbać o przestrzeganie prawa, a oni z kolei - wobec ludzi prawo łamiących. Postępowanie warszawskiego Ratusza w sprawie "Labiryntu" jest dobrym wzorem. |